Lech Sadowski

Lech Sadowski urodził się 15 lutego 1955 roku w Olecku, województwo suwalskie. W latach 1974-81 studiował na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w kierunku filologii romańskiej ze specjalizacją w języku rumuńskim.

Od 1981 roku studiował filozofię a także przez jakiś czas reżyserię w PWST w Krakowie. Założył i prowadził studencką grupę teatralną TeTiA, w ramach której wyreżyserował trzy spektakle. Od 1980 roku był członkiem Koła Młodych przy ówczesnym ZLP. Publikował w tym czasie wiersze i eseje w „Magazynie Studenckim”, „Studencie”, „Życiu Literackim”, „Integracjach”. Tłumaczył poezję z języka rumuńskiego dla Wydawnictwa Literackiego i

„Pisma” i z francuskiego (Baudelaire). Był zdobywcą poetyckiego „Jaszczurowego Lauru”. Przekłady jego wierszy były publikowane w Rumunii. W latach 1980-81 redagował pismo NZS UJ „Bez Tytułu”. Pracował w Zarządzie Regionu Małopolska „Solidarność”. W czasie stanu wojennego współredagował pismo „Tędy…” i biuletyn podziemnej agencji prasowej PAPSS oraz współpracował z innymi pismami niezależnymi. Publikował wiersze i artykuły (m. in. o poezji Bronisława Maja i o „Roku 1984” Orwella) pod pseudonimami „Lech Lenal” i „LL”. Przygotował do druku tomik wierszy, który ukazał się w 1984 roku w podziemiu. 23 marca 1984 roku popełnił samobójstwo. Po śmierci jego wiersze publikowała między innymi „Arka” i „Czas Krakowski”.

wiersz Lecha Sadowskiego „Nie opuszczajcie mnie”

nie opuszczajcie mnie przyjaciele
kiedy będę chodził na kolanach
kiedy z mego boku
popłynie woda
albo ręce drapiące po ścianach
osłabną w szaleńczym pędzie
albo sił zabraknie na mur ostatni

w rozbitą chwilę jak w ranę
wlejcie mi wspomnienie
o mnie gdy z piersią twardą
i okiem rozpalonym do buntu
szedłem z wami serce przy sercu
kładąc mą młodość pod buty
co nigdy nie
oszczędzą

marzenia i miłości do prawdy
do lotu wysokiego
pod otwarte nieboskłony wszechświata

nie opuszczajcie mnie przyjaciele
kiedy zobaczycie mnie leżącego
w krwi mojej w pożegnaniu z ziemią
choć ze słońcem złotym we włosach

i nocą pod powiekami

(wiersz napisany kilka tygodni przed śmiercią)

 

 

Leszku,
Mam nadzieję, że nie weźmiesz mi za złe tej publicznej kontynuacji naszych rozmów, od 10 lat, po twojej śmierci, już tylko imaginowanych. Ty byłeś poetą, ja bywałem filozofem. Pewnie ci tego nigdy nie powiedziałem, ale byłeś moim największym i od tamtej pory ostatnim przyjacielem.
Chcieliśmy robić coś ważnego dla nas i, jak nam się wydawało, dla innych. Tworzenie i redagowanie pism i pisemek, walka o coś co było wtedy ważne dla wszystkich – ot, takie wspólne, młodzieńcze ideały. Umiałeś mówić o poezji, potrafiłeś inicjować rozmowy na „tematy istotne”.
Stan wojenny był ponad twoje siły. Dla mnie zawsze będziesz jedną z jego ofiar. Nieprzypadkowo zresztą postanowiłeś odejść w roku 1984 – tak przejmująco opisywanym przez ciebie w eseju na motywach Orwella. Dla ciebie zawalił się po prostu świat nadziei i aktywności tych kilkunastu miesięcy, kiedy wydawało nam się, że będziemy wreszcie wolni. Twoje wiersze miały odtąd zawsze śmierć w tle. Chociaż nie, później też zdarzały się chwile, kiedy zarażałeś nas otuchą. Przeplatane okresami, kiedy widać było, że potrzebujesz chociaż jednego słowa przywracającego sens trwania.
Zawsze byłeś pełen antynomii. Mówiłeś, że piszesz książkę, a potem wydawało ci się, że już nigdy niczego nie napiszesz.
Pisałeś wiersze bez tytułu albo wymyślałeś im nagłówki o autonomicznej wartości.
Widziałeś rzeczywistość upodlającą. Podziwiałeś jej piękno.
Wierzyłeś w mimowolną etyczność poezji. Broniłeś prawa do anarchii w literaturze.
Tworzyłeś, jak Rimbaud, teorie metafizycznych samogłosek – części składowych naszego języka. Wyśmiewałeś sztafaż składni.
Studiowałeś Filozofię. Drwiłeś z filozofów.
Miałeś wielkie plany. Szukałeś uzasadnienia sensu najbliższych kilku sekund.
Rozmawiałeś z Baudelairem i Sartrem. Zasnąłeś z Biblią otwartą na Księdze Apokalipsy na kolanach.
Kłopotała nas twoja powaga. Zamyślaliśmy się nad twoją Ironią.
Pisałeś: „Poeta powinien być anachronicznym anarchistą słów”. A kiedy indziej: „Poeta musi podlegać nieusuwalnej odpowiedzialności wobec racji”.
Znasz teraz nieosiągalny sens. Twoją, jak to nazywałeś, „antynomiai funerai”.
Ufam, że jesteś szczęśliwy.
Krzysztof Gurba (wspomnienie ukazało się w „Czasie Krakowskim” w 10 rocznice śmierci poety)

Kraków, 10 luty 2009 r.

string(4) "page"